W Chewsuretii rozpowszechniony był zwyczaj narzeczeństwa od kołyski. Służył on zbliżaniu rodów lub konkretnych ludzi. Podobny obyczaj popularny był na całym Kaukazie, w tym również w innych regionach Gruzji – w Chewi, Raczy, Adżarii, Swanetii, Meschetii. Znane, silne rody dążyły do sojuszów z podobnymi sobie. Kiedy wybór padał na konkretną rodzinę, rozpoczynano przygotowania do zadzierzgnięcia więzów krwi. W tym celu wuj chłopca leżącego w kołysce udawał się z wizytą do rodziny dziewczynki, niosąc w darze srebrne ozdoby lub pieniądze, które symbolicznie kładł lub wieszał na kołysce. Przynosił ze sobą również wódkę i chleb oraz przyprowadzał zwierzę, które zarzynano dla uczczenia bedoba – połączenia losu dwojga dzieci. Rodzina chłopca zobowiązana była na każdy Nowy Rok odwiedzić rodziców dziewczynki, przynosząc specjalny słodki kołacz, nazywany bediskweri, czyli „kołacz losu”.
Kiedy dziewczyna i chłopiec byli gotowi do samodzielnego życia, rozpoczynały się przygotowania do ślubu. Ojciec chłopca wysyłał cieszących się poważaniem, obdarzonych darem wymowy swatów, a wraz z nimi jałówkę lub owcę dla „uświęcenia zrękowin”. Wyznaczano datę ślubu. Panna młoda sama wybierała swój orszak.
Pod drzwiami domu pana młodego czekały na nią obdarzone „szczęśliwym losem”, tj. brzemienne, kobiety. Kiedy goście weselni zasiedli już za stołem, pannie młodej dawano do potrzymania niemowlę płci męskiej. Zgodnie ze starym chewsurskim obyczajem, panna młoda i pan młody przez całe wesele siedzieli osobno, nie mieli prawa patrzeć na siebie, ani ze sobą rozmawiać.
Wesele trwało trzy dni. Młodzież zabawiała pannę młodą, rozweselała ją toastami, wierszami, pieśniami i tańcami. Pod koniec tygodnia kobieta wracała do domu swego ojca, gdzie pozostawała przez następny rok. Była to dla obojga małżonków próba czystości obyczajów i wierności, a zarazem możliwość lepszego poznania się. Dopiero po tym mężczyzna i kobieta wstępowali razem do „jarzma”, jak nazywa się w Gruzji małżeństwo. Chewsurowie od małego uczą swoje dzieci odwagi i godności. Ojciec nie podniesie ręki na syna, ale porozmawia z nim, jak z dorosłym i posłucha jego odpowiedzi, argumentów. Kiedy dziecko wchodzi do izby, niechby tam siedziało i czterdziestu mężów, wszyscy wstaną i powitają go słowami: – Przyszedłeś w pokoju, w imię Boże. – Siadajcie, siadajcie, odpowie chłopak. – I niech wam będzie pokój.
Waża Pszawela
* * *
Kistowie zorientowali się, że ich krajan obcował z owdowiałą kobietą. Czegoś takiego jeszcze nie znano w ich wiosce. Kistowie wyruszyli do Szatili, aby zasięgnąć języka. W Szatili zastali wyłącznie małe dzieci, dorośli byli w tym czasie wysoko w górach na sianokosach. Kistowie postanowili wrócić do siebie, lecz dzieci zagrodziły im drogę. Gdyby coś wam się stało po drodze, pomożemy wam. Kistowie roześmieli się na tę ofertę pomocy, ale w żartach przedstawili dzieciom sprawę, ciekawi ich odpowiedzi.
– Bóg rozgniewał się na naszego krajana, przyłapaliśmy go z owdowiałą kobietą, nie wiemy, jak mamy się zachować…
– Cóż to za problem, w południe wystrzelcie z broni w cień waszego „bezbożnego” krajana i to przywróci mu zmysły; jeśli nie wróci na dobrą drogę, wówczas broń wystrzeli we właściciela cienia.
Kistowie podziękowali małym Szatilianom i opuścili wioskę, zadziwieni ich mądrością.