Relacje Chewsurów z północnokaukaskimi plemionami od wieków były podszyte konfliktami. Potrzebna była więc interwencja osób obdarzonych zdolnością mediacji i mądrością. Kilkuosobowa delegacja zwana „kac – szuakaci” („pośrednicy”) udawała się do wrogiej społeczności lub na granicę jej terytorium. Wszyscy górale kaukascy szanowali nietykalność gości, nawet śmiertelnych wrogów. Odbywała się narada, która czasem trwała nawet kilka dni i często owocowała pozytywnym skutkiem – pogodzeniem zwaśnionych stron i zawieszeniem broni. Mądrość zwyciężała nad nienawiścią i odradzały się sąsiedzkie relacje.
* * *
Pewnego razu młody Chewsur, zuchwały i pewny siebie, wybrał się do Kistetii (choć nazwa Kistowie odnosi się obecnie do zamieszkujących Gruzję Czeczenów, w tamtych czasach Chewsurowie określali tak przede wszystkim swoich sąsiadów – Inguszy), aby dokonać zemsty się na swoim wrogu. Wyszedł po stromym wzgórzu, przeszedł głębokie wąwozy i koniec końców dotarł do wioski wroga. Oto jest! Wioska zajadłego wroga Chewsura stanęła mu przed oczyma… Ale, co się dzieje? Cała wieś zebrała się na podwórzu Chizirego, chodząc dokoła, krzycząc… Pełen zamęt! Nagle ktoś zaczyna grać na akordeonie i niezrównane dźwięki kistyjskiej tanecznej melodii wypełniają powietrze… Chiziri świętuje ślub swojej młodszej siostry… W tej właśnie chwili Chiziri wbiega jak błyskawica w krąg tancerzy i na koniuszkach palców, z ramionami rozpostartymi niczym skrzydła, tańczy u boku szczupłej dziewczyny, spoglądając na nią swym orlim okiem. „Hai, hai… Mardżah!”. Słychać odgłosy radosnego wiwatu. Mepele (zabójca) poczyna mierzyć ku Chiziremu. Pozostaje mu tylko nacisnąć spust i wszystko ulegnie zmianie. Jednak młody mężczyzna zwleka coraz dłużej, a międzyczasie Chiziri tańczy żarliwie. Jeszcze kilka sekund i… Chewsur opuszcza strzelbę i zawraca raptownie do swej ojczyzny. Cała wieś wychodzi mu na spotkanie. Ludzie proszą, aby wszystko opowiedział, więc mówi…
– Dlaczego go nie zabiłeś?
– pytają zarówno młodzi jak i starzy, kipiąc od złości.
– Gdybym go był zabił, kto by tańczył tak wyborne kisturi (kistyjski taniec)?
– pyta młodzieniec kąśliwie w odpowiedzi.
* * *
W Chewsuretii kwestie prawne były rozstrzygane na miejscu. Rada mędrców zwana „macodari” orzekała w sprawach spornych, podejmując stosowne decyzje. Posługiwano się przy tym adatem, prawem zwyczajowym, niepisanym kodeksem karnym. Karano wszystkich, którzy łamali ustalone zasady i lekceważyli normy moralno-etyczne. W miejscową tradycję wpisana była też wendeta – krwawa zemsta. Chewsurowie w żadnym wypadku nie traktowali jej jednak jako przyzwolenia do zabójstwa. Potrafili też zdobyć się na wielkoduszność, nawet wobec swych śmiertelnych wrogów: Chewsurowie oszczędzili go z tej prostej przyczyny, że zabijając go, nasz osławiony ród Dżalabaurich przestałby istnieć…
* * *
Tchórzostwo jest obce naturze Chewsura, nie godzi się on nań za żadną cenę. Przy tym jednak uznaje on godność ludzką i dlatego zawsze stoi po stronie krzywdzonego, poniżanego i odartego z dumy, nawet jeśli ten był jego śmiertelnym wrogiem.
Giorgi Tedoradze
* * *
Aleksy Czinczarauli pisze zaś tak:
Amrchion Gamichardi taką wiadomość przekazał Micheilowi Cinchaduelemu: „Noś całun za pazuchą”. To przykład artystycznego sposobu „powiadamiania o wrogości”. Zazwyczaj zaś mówiono tak: „Bądź gotów, czekaj na mnie podwójnie uzbrojony”. Co się tyczy krwawej zemsty. Trzeba powiedzieć, że temat ten jest niewłaściwie przedstawiany zarówno w literaturze naukowej, jak i popularnej. Być może spowodowane było to egzotycznością i specyfiką tego obyczaju. W rzeczywistości wendeta miała u Chewsurów formę zadawania lekkich ran i z tego powodu nazywała się dosłownie „braniem krwi”. Dlatego, jakby się to paradoksalnym czytelnikowi nie zdawało, krwawa zemsta spełniała dawniej pozytywną rolę. Miała zazadanie zmniejszać śmiertelność w górach oraz uczyć umiaru zarówno w słowach, jak i czynach – ci, którzy zadawali ciężkie rany uważani byli za niezdarnych i nieumiejących władać bronią.
* * *
Gdy spoglądasz na Chewsurów, ze szramami na twarzy i ciele, zawdy uzbrojonych i gotowych do ataku, może ci się wydać, iż spragnieni są wyłącznie krwi. Lecz tak nie jest, nikt nie boi się rozlewu krwi bardziej, niż Chewsur: żaden inny lud, żadne inne plemię. Zabójcę w Chewsuretii nazywa się laczari (tchórz); bohaterem dla nich nie jest wcale ten, który straszliwie potnie przeciwnika. Rana powinna być tylko otarciem na skórze, nawet w najbardziej zajadłej walce – i to jest właśnie najbardziej wiarygodna oznaka prawdziwego męstwa Chewsura.
Grigol Robakidze